16.01.2018 – 8 Dzień postu na wodzie kokosowej (teraz głównie na samej wodzie).
Obudziłem się znowu o 5:00… chyba tak już będzie, co nie jest złym rozwiązaniem, bo sieć wifi nie jest zatkana 😉 Ćwiczenia na balkonie, 2 szklanki wody i jeden kokos wysączony najwolniej jak potrafię 😉
O godz. 8:00 spotkałem się z osobami wyjeżdżającymi na spotkanie Alice Tendidu, którą ludzie określają jako wróżbitkę, szamankę, lub mądrą kobietę po prostu. Jest ona znana nie tylko w okolicy ze swoich umięjętności opowiadania o życiu i przyszłości swoich rozmówców, nie tylko na podstawie kart.
Grzegorz nas poprowadził skuterkiem, a my za nim złapanym okazyjnie tricyklem… interesujące przeżycie szczególnie dla mnie na “siedzeniu” obok kierowcy. Nogi pod brodą “zimny łokieć” z konieczności, bo się w środku nie mieści, pojazd prawie trzeba pchać, żeby ruszył, w końcu 12 osób na motocyklu to nie mało 😉 Każdy pagórek to wyzwanie: przejdzie czy nie przejedzie? Prędkościomierz nie działa, kierunkowskazy też, opony na drutach… ale gdyby klakson nie działał… nikt by nie ruszył na drogę. Na marginesie cena benzyny około 1,1 $.
Po ponad półgodzinnej podróży, klucząc między bananowcami i “domkami” trafiliśmy do pani Alicji. Dała nam na siebie trochę poczekać.
W międzyczasie obdarowałem dzieciaki kredkami, balonami i innymi drobiazgami. Nieustannie zachwyca mnie pogoda i otwartość lokalsów, naprawdę potrafią się cieszyć z drobiazgów i są bardzo przyjaźni i otwarci.
Pani Alicja zaczęła nas przyjmować około godziny 10. W małym szałasie, w jednym pokoiku było coś w rodzaju ołtarzyka z figurkami Santo Nino, czyli dzieciątka Jezus. W drugim pokoiku około 2x2m Alicja rozkładała karty, obok na rattanowej ławie 2 sympatyczne dziewczyny tłumaczyły na angielski.
Miałem mieszane uczucia, czy skorzystać z tej okazji, zawsze miałem negatywny stosunek do “wróżek” i nie interesowało mnie pytanie o przyszłość, uważałem, że sami ją kreujemy. Jednak, gdy jedna z koleżanek poprosiła mnie o tłumaczenie, nie mogłem odmówić i z konieczności stałem się uczestnikiem tej rozmowy. Alicja nie zadawała dużo pytań, natomiast dużo mówiła. Najpierw mówiła o osobie, jej relacjach i różnych sferach życia, potem przekazywała, na czym w zdrowiu i najbliższej przyszłości warto by skupić uwagę. Odpowiadała też na konkretne, różne pytania. Po odbytej rozmowie wrzucamy jej do koszyka symbolicznie 100 php (2$).
Gdy skończyłem tłumaczenie, zaproponowano mi rozmowę i ośmielony dobrym wrażeniem wybrałem karty i usłyszałem trochę na swój temat. Trochę miłych rzeczy, trochę do zastanowienia, zaproponowała pewne decyzje na które warto się zdecydować, nad którymi się dotychczas wahałem. Szczerze mówiąc było to głębokie przeżycie i nie spodziewałem się, że nie dając praktycznie żadnych informacji, mogę tak wiele się dowiedzieć i tak dużo dostać materiału do przemyślenia. Zapisałem 2 kartki :). Alicja to bardzo sympatyczna, ekspresyjna i otwarta osoba. Teraz nazwałbym ją raczej Dobrą Wróżką 🙂 Ma 55 lat i 12 dzieci i ciekawą historię, którą może później opowiem.
Po zakończeniu mojej rozmowy uczestniczyłem jako tłumacz jeszcze w kilku rozmowach osób z mojej grupy. To, co mnie uderzyło, to Alicja nie rozmawiała według schematu, u każdego skupiała się na innej sferze życia, być może takiej, jaka była dla danej osoby w tym momencie najważniejsza. W tłumaczonych przeze mnie rozmowach Alicja podkreślała dobre cechy rozmówców, wskazywała co warto naprawić, na co zwrócić uwagę. U jednych to były relacje rodzinne, u innych zdrowie, pieniądze, biznes… Kilka osób wyszło naprawdę poruszonych, wzruszonych, radość, łzy, dużo emocji…
Rozmowy przeciągnęły się do godz. 17-18, międzyczasie rozpadało się na dobre, także momentami trudno było nawet porozumieć się, tak waliło po dachu.
Wyszliśmy prawie wszyscy usatysfakcjonowani i brodząc w błocie stanęliśmy przy drodze czekając na okazję. Po dłuższej chwili trafiliśmy na samochód szkolny i siedząc skuleni na stołeczkach dojechaliśmy najpierw do Bantayan, potem, kolejna przesiadka i do Santa Fe.
Dzień męczący, głównie przez czekanie i pogodę, ale pełen wrażeń i materiału do przemyślenia.
Bilans dnia: 1 kokos opróżniony z wody + około 3l wody. Ciśnienie 123/83, puls 74 – zaczynam mierzyć regularnie.
Trzymałem się dzisiaj ograniczenia picia wody kokosowej. Pojawiło się lekkie osłabienie, brzuch jakby paskiem o 2 numery za małym ściśnięty i lekki ból głowy. Zauważyłem natomiast, że wyschły mi wykwity gronkowca na nodze, z którymi borykałem się od kilku miesięcy. Leki odstawiłem już pierwszego dnia. Nie mam też nawracającego kaszlu, który mi dokuczał od wiosny ub. roku i nie był związany z przeziębieniem.