21.02.2018. O psach – czyli więcej fotografii i mniej tekstu.
Nie jestem pewien, czy fenomen psów, które są wszędzie i zachowują się tak jakby nic im nie groziło, nawet na środku ruchliwej drogi dotyczy całych Filipin czy głównie Bantayan?
Przeważnie psy są wychudzone, wyglądają na chore i trudno określić, czy należą do kogoś.
Grzegorz mówił, że trzymane są na czarną godzinę, jak tajfun czy okresy nieurodzaju i suszy jako tzw. rezerwa żywieniowa. Mam nadzieję, że żartował… bo niewielka i niezdrowa by to była rezerwa 😉
Bardzo ważne!
Mimo, że prawie wszystkie psy są przyjacielskie i budzą nasze opiekuńcze instynkty swoim marnym wyglądem – nie wolno ich głaskać i przyzwyczajać do siebie – mają świerzb i inne horoby, które łatwo się mogą na nas przenieść!
Po powrocie do Polski okazało się, że kilkoro z nas miało choroby odzwierzęce. Filipińczycy mają mikroflorę bakteryjną, która chroni ich przed regionalnymi chorobami, my natomiast nie mamy tej ochrony, a lekarze do których się zgłosimy nie będą mieli wiedzy, co nas dopadło.
Dla zachowania ochrony warto chodzić w sandałach, także na plaży i nie kłaść się bez ręcznika na piasku. Odchody lub ślady po nich można trafić wszędzie. Dobrze też nie brodzić w kałużach po deszczu, ponieważ choćby drobne otarcia i ranki na nogach mogą stać się otwartą bramą dla bakterii i pasożytów.
Praktycznie cały fotoreportaż z Filipin można zrobić tak, żeby na każdej fotografii był piesek, więc teraz mała próbka.
Także miłośnicy psów i obrońcy zwierząt mieliby tu dużo do zrobienia… ale to inny kraj, inna kultura i tradycje.
Wpisy pojawią się nieregularnie, więc jak kogoś to interesuje, proszę wybrać opcję: