24.03.2018. Mój post na wodzie kokosowej i jego efekty.
To mój najbardziej osobisty wpis, zostawiłem go na sam koniec, gdyż wymagał dystansu do oceny efektów wyprawy i pewnego odkrycia się z problemami, których chciałem się pozbyć.
Wyjazd na Filipiny był moim pierwszym kontaktem z głodówką/postem. Piszę tu zamiennie o tych dwóch pojęciach, gdyż wyjeżdżając wydawało mi się, że bycie przez kilka czy kilkanaście dni bez posiłków stałych, tylko na wodzie kokosowej + czystej wodzie jest głodówką. Otóż nie jest… ale o tym później 🙂
Trochę o moich problemach zdrowotnych.
W styczniu ubiegłego roku z powodu bardzo wysokiego poziomu białkomoczu trafiłem do szpitala, gdzie po biopsji nerki zdiagnozowano u mnie autoimmunologiczną chorobę nerek – nefropatia IgA.
Jako jedyne rozwiązanie lekarz nefrolog przepisał mi lekarstwo na obniżenie ciśnienia krwi (mimo, że nie mam nadciśnienia), które miało zahamować proces degradacji nerek. Poinformowano mnie, że będę je przyjmował stale, gdyż procesu degradacji nerek nie można odwrócić. Alternatywą była dializa lub przeszczep nerek w perspektywie kilku miesięcy. Żadnych zaleceń dietetycznych ani wskazania przyczyn powstania choroby.
Nie mogłem pogodzić się z diagnozą lekarzy, że leczenie będzie polegało na braniu lekarstwa do końca życia i w najlepszym przypadku mój stan się nie pogorszy, a procesy, które zaszły w moim organizmie są nieodwracalne.
Zacząłem czytać więcej n/t choroby i dowiedziałem się, że przyczyną jej powstawania mogą być stany zapalne w organiźmie, np. powodowane przez białko, alergeny typu gluten oraz gronkowca złocistego (którego nie mogę się pozbyć od kilku lat).
Zrobiłem test Volla i okazało się, że jestem uczulony m.in. na białko kurze, pszenicę i gluten. Postanowiłem wykluczyć te produkty z mojego menu i po kilku miesiącach okazało się, że moje wyniki znacznie się poprawiły.
Biały Sai Baba
W międzyczasie trafiłem na stronę: Wyprawa na Filipiny
Dowiedziałem się, że Grzegorz Śleziak (czyli Biały Sai Baba), który kilka lat wcześniej był w dużo gorszej kondycji zdrowotnej, wyleczył się z raka prostaty i boreliozy prowadząc na Filipinach głodówkę oraz lecząc ziołami. Od tego czasu wracał w to samo miejsce z coraz większą grupą osób chcących wyleczyć się, lub oczyścić ciało i umysł.
Zacząłem śledzić wpisy na stronie. Nie ukrywam, że uznałem, że Grzegorz jest człowiekiem delikatnie mówiąc “lekko” zakręconym (może nawet nawiedzonym?).
Cały pomysł, żeby podróżować kilka tysięcy kilometrów po to, żeby głodować nazwałbym wtedy raczej absurdalnym. Takie było moje pierwsze wrażenie.
Potem jednak zacząłem więcej czytać o wodzie kokosowej, jej zaletach i właściwościach leczniczych.
Jak napisałem w pierwszym wpisie bloga – woda kokosowa jest naturalnym izotonikiem przypominającym swoim składem ludzkie osocze. Dzięki temu dostarcza naszemu organizmowi około 80% minerałów niezbędnych do życia.
Dopiero zgłębiam ten temat i nie czuję się wystarczająco kompetentny, by pisać o teorii postów i głodowania, dlatego po szczegóły odsyłam do źródeł, na które powołałem się w poprzednim wpisie na blogu.
Czytając te i inne materiały dostępne w Internecie powoli klarował mi się sens i potrzeba takiej terapii, co opisałem w inaugurującym wpisie:
TO, CO DO MNIE ZAGADAŁO N/T GŁODÓWKI:
- Jest to najstarsza i najtańsza metoda leczenia polecana już w starożytności przez Hipokratesa, która przeprowadzona prawidłowo nie daje negatywnych skutków ubocznych
- Okresowe poszczenie jest obecne praktycznie w każdej religii, jako czas oczyszczenia organizmu i rozjaśnienia umysłu
- Przyznanie prof. Yoshinori Ohsumi w 2016 roku Nagrody Nobla za odkrycie i wyjaśnienie mechanizmów procesu autofagii, czyli trawienia przez organizm obumarłych lub uszkodzonych komórek w celu zaspokojenia aktualnego zapotrzebowania na energię było dla mnie odkryciem. Dało mojemu logicznemu umysłowi naukowe podstawy do zaakceptowania i zrozumienia procesów ozdrowieńczych zachodzących w trakcie głodówki. Utwierdziło też w przekonaniu, że 20 dni głodówki jest okresem, który może mi przynieść uzdrawiające efekty bez niekorzystnych efektów dla organizmu.
- Głodowanie lecznicze uwalnia organizm od ciężaru trawienia i wydalania pożywienia tak, że może on skupić energię na oczyszczaniu i autofagii uszkodzonych komórek. Dzięki temu wydalane są toksyny i przyspiesza się proces leczenia.
- Pozbycie się zbędnych kilogramów jest przy tym wszystkim efektem ubocznym, który da się zaakceptować 😉
DLACZEGO WODA KOKOSOWA?
- Jest naturalnym napojem izotonicznym – uzupełnia poziom węglowodanów i elektrolitów, nie dostarczając zbędnych kalorii
- Zawiera około 80% mikroelementów niezbędnych człowiekowi do życia, jest bogata w potas, magnez, wapń, sód, fosfor, oraz witaminy B1,B2, B3, B5, B6 i C.
- Skład jest podobny do ludzkiego osocza, dzięki czemu w czasie II Wojny Światowej była przetaczana rannym dla uzupełniania niedoborów krwi,
- Głodówka oparta na wodzie kokosowej, ze względu na jej właściwości, to bardziej post lub dieta (zgodnie z opinią dr. Tomasza Nocunia). Jest bardziej bezpieczna dla organizmu, gdyż zaopatruje organizm w niezbędne ilości witamin i minerałów i można normalnie wykonywać codzienne czynności bez uczucia osłabienia, jaki daje głodówka sucha lub na wodzie.
DLACZEGO FILIPINY?
- Grupa wsparcia zainicjowana i kierowana przez Grzegorza Ślezaka w postaci ponad 80 osób jadących w tym samym celu
- Obecność w trakcie postu, rady i wsparcie dr. Janusza Kołodziejczyka – specjalisty medycyny naturalnej
- Przyjazny klimat: ciepło i dużo słońca, czyli organizm nie musi tracić energii na ogrzanie, witamina D w dużej dawce 🙂
- Świeża i tania woda kokosowa z owoców prosto z drzewa
- Bliskość oceanu – codzienne kąpiele powinny ułatwić nawodnienie organizmu i oczyszczanie z wydalanych toksyn
- Przyjazna kulturowo i obyczajowo ludność
- Niewygórowane ceny za nocleg – 600 do 1500 zł/miesiąc w pokoju 2-4 osobowym typu standard
- Wspaniałe krajobrazy, które mam nadzieję odwrócą moją uwagę od łaknienia w pierwszych najtrudniejszych dniach
Tak sobie kombinowałem przed wyjazdem… natomiast po powrocie…
Wrażenia po powrocie z perspektywy 1,5 miesiąca.
Potrzebowałem sporo czasu i dystansu, by podsumować moje osobiste wrażenia, szczególnie aby ocenić trwałość efektów związanych z postem.
Oto moje wnioski:
- Filipiny okazały się przystępnym ekonomicznie i przyjaznym miejscem na prowadzenie postu
- dzięki słońcu poziom witaminy D3 skoczył z 15 do 44 jednostek a opalenizną wyróżniam się do dzisiaj
- woda ze świeżych kokosów doskonale gasiła uczucie głodu i pragnienie, poza tym dla mnie była przeeee… pyszna
- wyjazd grupowy mimo mankamentów organizacyjnych generalnie się sprawdził
- pisanie bloga i robienie zdjęć skutecznie odwracało moją uwagę od uczucia głodu, które nie było problemem
- udowodniłem sobie, że mogę bez problemu być 16 dni bez posiłków stałych, teraz podświadomość spokojnie reaguje na ograniczenie jedzenia
- cieszę się, że nie czułem w trakcie postu napadów głodu – post przedłużyłem o 3 dni w stosunku do innych, dla mnie to bardzo ważne bo jestem łakomczuchem
- łakomstwo odezwało się niestety przy wychodzeniu z postu i to było prawdziwe wyzwanie, któremu niestety nie sprostałem
- nastąpił spadek wagi z 90 kg na początku do 82 na koniec 16-dniowego postu, następnie wzrost do 88kg ze względu na zbyt zachłanne delektowanie się miejscowymi owocami i zupkami jarzynowymi. Po powrocie w chwili obecnej waga ustabilizowała się na poziomie 85-87kg, co przy moim wzroście 188cm wydaje się optymalne
- ciśnienie krwi bez leków spadło i ustabilizowało się, co na początku regularnie mierzyłem, obecnie mam 135×80
- wykwity gronkowca bez zażywania leków po 10 dniach znikły zupełnie. Niestety, po powrocie przy pierwszym przeziębieniu pojawiły się ponownie
- po kilkunastu dniach postu zdałem sobie sprawę, że zniknął ból w okolicach lewej nerki oraz kaszel alergiczny, który dokuczał mi od kilku miesięcy
- w moim przypadku nie zaobserwowałem przełomu kwasiczego, który sygnalizuje zdrowienie organizmu. Na wodzie kokosowej występuje podobno po 20 dniach, natomiast na samej wodzie już po kilku dniach, co obserwowałem u innych uczestników wyjazdu w bardziej lub mniej spektakularnej formie. W moim przypadku jedynym objawem oczyszczania organizmu był początkowo przykry zapach z ust, pocenie i niewielka krostka (prawdopodobnie z białka), która rano 9 dnia postu pojawiła się na palcu, by po południu odpaść bez śladu
- codzienne smarowanie się olejem kokosowym skutecznie koiło słoneczne przypieczenia i odżywiało skórę, przez co podobno wyglądam teraz znacznie młodziej 🙂
- zwiększenie do około 3-4 litrów płynów dziennie znakomicie nawodniło organizm i skóra przestała wyglądać jak piasek na Saharze
- ubocznym efektem postu na wodzie kokosowej była poprawa wzroku. Przyjeżdżając na Filipiny nosiłem okulary progresywne cały czas (+3,3 do bliży, +1,2 do dali). Pod koniec postu okazały się zbyt silne. Teraz tylko do czytania używam okularów +2 lub ajuwerdyjskich. Do funkcjonowania poza czytaniem i jazdy samochodem nie potrzebuję już okularów.
- filipiński spokój i oddalenie od codziennych spraw okazały się bezcenne i bardzo pomagały utrzymać równowagę duchową
- Najważniejszym efektem, który osiągnąłem był spadek poziomu białka w moczu tuż po powrocie do poziomu niewykrywalnego. Przekonałem się dzięki temu, że zmiana środowiska i diety oraz odciążenie organizmu mogą uruchomić proces samoleczenia… nie wiedziałem jeszcze na ile trwały.
Co wyjazd na Filipiny i post zmieniły w moim życiu?
Wyprawę na Filipiny traktuję jako pierwszy kontakt i oswojenie się z postem.
Po powrocie zadowolony poszedłem do urologa i pokazałem wynik, gdzie nie ma białka w moczu. Lekarz stwierdził, że widać lekarstwo pomogło, na co ja dumny, że od miesiąca nie biorę.
Cóż, trudno mu było to zaakceptować, prosił żeby to kontrolować.
Wyszedłem pewny, że wyleczony i wróciłem do swojego życia.
Ponieważ odżywiałem się prawie bezglutenowo i nisko białkowo, robiłem swój ulubiony chleb gryczano-jaglany, czułem się spokojny, że stan mojego zdrowia nie pogorszy się.
Jakież było moje zaskoczenie, gdy po 3 tygodniach od pierwszego badania, zrobiłem kolejne i poziom białka wzrósł. Po tygodniu poszedłem do drugiego laboratorium i okazało się, że tendencja nadal jest wzrostowa.
Żeby to zminimalizować postanowiłem poszukać innych rozwiązań niż środki farmakologiczne.
Poszukując odpowiedzi na to, dlaczego po okresie postu na wodzie kokosowej, kiedy poziom białka w moczu spadł mi do zera – teraz po powrocie mi rośnie, doszedłem do wniosku, że to kwestia sposobu odżywiania lub środowiska i poziomu stresu.
Zacząłem szukać więcej informacji n/t diety właściwej dla mojej choroby. Nie było to łatwe, bo większość stron opisuje objawy i farmakologicznego leczenie. Trafiłem jednak na artykuł: Dieta w chorobie nerek. Okazało się, że lista produktów nie zalecanych przy mojej chorobie obejmuje także kaszę gryczaną, suszone owoce i orzechy, których sporo jadam, sądząc, że są zdrowe.
Skontaktowałem się z Dr inż. Agnieszką Leciejewską, która specjalizuje się w układaniu diet przy różnego rodzaju chorobach.
By poznać ewentualne przyczyny psychosomatyczne moich dolegliwości postanowiłem skorzystać dodatkowo z konsultacji u Rafała Daniluka – cenionego specjalisty od psychosomatyki.
Zacząłem więcej czytać, zaglądać na grupę Fani głodówek, gdzie wiele osób przeprowadza głodówki dłuższe, normalnie funkcjonując i efekty zdrowienia pojawiają się czasami dopiero po 30 dniach. Wszędzie jednak przestrzegają, że w tą terapię należy wchodzić stopniowo, w miarę możliwości przedłużając okres aż do 40 dni,
Uznałem, że mój proces samoleczenia nie dopełnił się i czas na głodówkę na wodzie, conajmniej 10-dniową, z doświadczoną ekipą z Glodowka.pl. Zaczynamy więc 14 kwietnia.
Podjąłem też inne postanowienia:
- w celu odciążenia organizmu zdecydowałem się raz w tygodniu pościć na płynach – woda lub soki (bez kolacji, następny dzień płyny, następny dzień bez śniadania)
- raz w miesiącu przeprowadzać post 3-dniowy
- przeprowadzić głodówkę na wodzie (do momentu drugiego przełomu kwasiczego – aby wyleczyć korzeń choroby)
- pić minimum 2l czystej wody dziennie,
- codziennie rozpoczynać dzień od 1-2 szklanek ciepłej wody z cytryną, miodem, imbirem i kurkumą
- poszerzyć swoją wiedzę w zakresie głodówek i diety oraz dzielić się swoimi doświadczeniami z innymi – np.: Fani głodówek
- zamiast kremów używać oleju kokosowego do pielęgnacji twarzy
- jadać głównie dania wegetariańskie, mięsne potrawy nie cześciej niż raz w tygodniu (ale czy goloneczka z wody z chrzanem i kiszoną kapustą to mięsko ?)
Jeść zgodnie z sięgającą 500 lat p.n.e. zasadą Hipokratesa:
“…Niechaj pożywienie będzie lekarstwem, a lekarstwo pożywieniem.”
Większe wyzwania:
- jadać znacznie wolniej i dokładniej przeżuwać, żeby mniej obciążać system trawienny
- nie jadać po godz. 19
- kłaść się spać przed godziną 22 (a piszę ten post niestety po godz. 24 😉 )
Na koniec najważniejsze wyzwanie:
Jak ułożyć swoje sprawy w przyszłym roku, żeby pojechać na 2 miesiące na Filipiny i przeprowadzić głodówkę 40-dniową?
______________________________________________
Wpisy pojawiają się nieregularnie, więc jak chcesz być na bieżąco, proszę wybrać opcję: