Hagnaya Beach Resort
Hagnaya Beach Resort
Hagnaya Beach Resort o świcie.

9.01.2017 – Pierwszy dzień postu na wodzie kokosowej.

Poranek w Hagnaya Beach Resort.

Jak pisałem w poprzednim poście, różnice czasowe dają mi się we znaki, także zasnąłem około godziny 3 nad ranem, obudziłem około 6. Trochę mało ;), ale wschód słońca zrekompensował brak snu. Ośrodek jest pięknie położony, także na końcu pomostu jest fajne miejsce na posiłek przy wschodzie lub zachodzie słońca.

Hagnaya Beach Resort
Hagnaya Beach Resort
Hagnaya Beach Resort
Hagnaya Beach Resort
Hagnaya Beach Resort
Hagnaya Beach Resort

Około godziny 7:00 zaczęliśmy się schodzić na śniadanie. To był moment, kiedy zdecydowałem, że zaczynam post od owoców (były tylko banany i arbuz), potem już tylko woda kokosowa. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że ominięcie stołu z darmowym jedzeniem jest dla mnie dużym wyzwaniem 😉

Część uczestników także rozpoczęła post, większość skorzystała ze śniadania z zamiarem oczyszczania się przez 2-3 dni na owocach (głównie papaja z pestkami) i dopiero później przejścia na wodę kokosową. Ponieważ planuję 21-dniowy post a oczyszczałem się przed wyjazdem ziołami, uznałem, że dla mnie najlepiej będzie rozpocząć jak najwcześniej, żeby potem wychodzić łagodnie z postu będąc jeszcze na wyspie.

 

Nasz koordynator Roman Klimczyk w pozytywnym nastroju, czyli: Jak dobrze wstać, skoro świt… u, u..
Hagnaya Beach Resort – śniadanie
Zamiast śniadania
Moje śniadanie

Po śniadaniu dr. Janusz Kołodziejczyk, który ma duże doświadczenie w przeprowadzaniu głodówek leczniczych opowiedział nam trochę n/t charakteru tego typu terapii, sposobach jej prowadzenia i możliwych skutkach. Potwierdza się pogląd, że dieta na wodzie kokosowej, to nie głodówka, raczej post, ze względu na zawartość składników odżywczych w wodzie kokosowej. Jeżeli to nie głodówka a post – moja podświadomość bardzo się ucieszy. Więcej takiej wiedzy!

dr Janusz Kołodziejczyk dzieli się z nami swoją wiedzą
dr Janusz Kołodziejczyk dzieli się z nami swoją wiedzą

W drodze na wyspę Bantayan

Port w Hagnaya mieścił się o kilkanaście minut drogi od naszego noclegu, uznaliśmy więc, że bagaże pojadą busem a większość grupy przespaceruje się przy okazji poznając okolicę. Moje pierwsze wrażenia były mieszane. Z jednej strony bieda, naprawdę bieda, sklecone z byle czego domki, wszędzie pełno wychudzonych psów… no i przy każdej posesji conajmniej jeden kogut “na smyczy”… ale to temat będzie na oddzielny wpis. Z drugiej strony bardzo pogodni, przyjaźni Filipińczycy, którzy potrafią się cieszyć tym, co mają. To może być dla nas, dla mnie ważna lekcja.

to jeszcze nie nasz transport, chociaż ten jest w wersji ekskluzywnej
Przygotowujemy się do wymarszu
W drodze do portu
Koguty są wszędzie i słychać je wszędzie
koguty, koguty, lokalni strażnicy
Filipińskie domki
Filipińskie domki

W porcie musieliśmy się grzecznie ustawić wg. wypełnionej listy i bez dłuższego oczekiwania po kontroli trafiliśmy na prom. Sama podróż trwała około 1 godz. Bardzo sympatycznie, Filipińczycy chętnie nawiązują kontakty, przyjemna bryza łagodziła żar z nieba.

Prom Hagnaya - Bantayan
Prom Hagnaya – Bantayan
Prom Hagnaya - Bantayan
Prom Hagnaya – Bantayan
Prom Hagnaya - Bantayan
Prom Hagnaya – Bantayan
Prom Hagnaya - Bantayan
Prom Hagnaya – Bantayan

Wychodząc z promu ukazały nam się pierwsze nadmorskie resorty oraz oczekujący na nas z transportem Filipińczycy.

Pierwsze kroki na Bantayan
Wygląda na fajne miejsce na zamieszkanie

Na nas czekał już wysłany przez hotel pracownik z karteczką z moim nazwiskiem oraz tricykl (zapomniałem, jak oni to nazywają), którym nas dowieziono na miejsce. Poczuliśmy się prawie jak Vipy 🙂

Nasz transport
W drodze do hoteliku
W naszym pokoiku

Rezerwacja pokoi dla grupy okazała się najtrudniejszym i niedopracowanym organizacyjnie elementem tego przedsięwzięcia. Pogodzenie zebranych przeze mnie od uczestników oczekiwań odnośnie standardu i ceny, z realiami na miejscu okazało się delikatnie mówiąc mało realne, a w niektórych wypadkach wręcz nie wykonalne, co zrodziło trochę nerwowych sytuacji. Najtańsze noclegi w pokojach wieloosobowych możliwe są już poniżej 100$/os/miesiąc, jednak standard jest typowo filipiński. Być może możliwościom noclegowym na Bantayan poświęcę oddzielny wpis.

Adelaida Penssione Hotel, który profilaktycznie zarezerwowałem przez booking.com kilka miesięcy temu okazał się bardzo rozsądnym rozwiązaniem. Oddalony tylko 5 minut piechotą od plaży, droższy niż inne lokalizacje (około 1300 zł/osobę/26dni), ale z wieloma plusami. Darmowa woda z dystrybutora, klimatyzacja w dobrym stanie, bliski europejskiemu standard pokoju, rowery w cenie pokoju (bardzo przydatne), pranie i prasowanie w cenie, no i sprzęt fotograficzny i komputer bezpieczniejsze w klimatyzowanym pomieszczeniu. Brak stresu i niepewności pierwszego dnia oraz możliwość przejazdu z portu prosto do własnego pokoju – bezcenne 🙂 Poza tym obsługa bardzo miła i kontaktowa.

Pogoda na wyspie to około 27-30 stopni w dzień i około 25 stopni w nocy, lekkie zachmurzenie, duża wilgotność powyżej 80%, zapowiadają przelotne burze.

Po całym dniu pełnym wrażeń, około godz. 19 położyłem się na chwilę odpocząć… i odleciałem 🙂

Bilans dnia: 5 kokosów opróżnionych z wody, 5-6 szklanek wody, samopoczucie fizyczne i psychiczne dobre. Bardzo dokucza mi różnica stref czasowych.