23.01.2018 – 15 Dzień postu na wodzie kokosowej (mniej więcej pół na pół z wodą).
Właściwie zajawka postu… więcej jutro lub pojutrze, będą landszafciki 🙂
Dzisiaj dzień zaczął się z lekkim poślizgiem wypłynięciem na wycieczkę na Virgin Island. Wynająłem łódkę za 1000peso (20$)/10 osób Pogoda nam dopisywała… aż za bardzo (odczuwam to na swojej skórze dobitnie pisząc ten post). Około pół godziny rejsu. Wejście na wyspę kosztuje 500peso/2 pierwsze osoby + 100peso/każdą następną. Zapłaciliśmy więc 130peso/os. i zaczęliśmy zwiedzać wysepkę…
Szerzej atrakcje, i nasz pobyt (z przełamywaniem kolejnych barier) opiszę i zobrazuję jutro lub pojutrze, jak uporam się ze ściągnięciem zdjęć. Dochodzi 23 a jutro czeka nas wczesny rejs na Funtastic Island.
Uzupełnienie relacji
Piszę ten tekst i uzupełniam zdjęciami już 25.01, ponieważ dopiero dzisiaj uporałem się z problemami technicznymi… za dużo zdjęć chyba zrobiłem i komputer nie chciał przyjąć 😉
Pobyt na Virgin Island
Słońce paliło od rano, więc większość czasu spędziliśmy w wodzie. Na końcu wyspy na klifie przygotowane są 3 miejsca do skoków do wody z różnej wysokości od około 4 do 10m. Można też skoczyć, puszczając się z liny. Dla mnie i nie tylko – było to duże wyzwanie, ponieważ krystalicznie czysta woda podwajała wrażenie wysokości. Pierwsze skoki nie były u większości z nas zbyt “techniczne”, ale najważniejsze było przełamanie barier, z czego wszyscy się cieszyliśmy.
Aleksander, jako jedyny z nas popisał się wspaniałym technicznie skokiem 🙂
Próbowałem skorzystać z mojego pokrowca Aquapac na lustrzankę i kilka fotografii udało się zrobić dość interesujących, chociaż myślałem, że to łatwiejsze. Po kilku próbach Alek zrobił mi serię fajnych fotografii, kiedy skakałem z liny. Zamieszczam te, na którym “najmniej” widać moje przerażenie 😉
Dziękuję Tadeusz za film
A teraz seria landszafcików ze spacerku po wyspie.
Na koniec zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie i ponieważ nie było komu fotografować – musiałem się rozdwoić 🙂
Hilantaagan Island
W drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze o wyspę Hilantaagan Island, jednak po krótkim pobycie ruszyliśmy w dalszą drogę raczej rozczarowani. Co prawda nie było turystów, ale dużo bałaganu i śmieci na plaży. Widać, że tajfun sprzed kilku lat dał im się bardzo we znaki. Większość mieszkańców schroniła się w szkole, która jest najwyżej i to ich uratowało.
Niektórzy przywieźli wyjątkowe okazy… ciekaw jestem, czy Filipińczycy puszczą to na granicy?
Wieczorem krótki spacer po plaży.
Niestety po powrocie do hotelu okazało się, że w ferworze przepakowywania plecaka na wyspie zgubiłem gdzieś mój portfel. Finansowo nie była to wielka strata (około 20-30$), ale świadomość braku uważności trochę mnie dobiła… co pewnie przełożyło się na kłopoty ze sprzętem i brak chęci pisania. 2 dni temu opisałem mój sen z rozerwanymi banknotami, których nie mogłem skleić i chyba to było ostrzeżenie, by zwrócić uwagę na pieniądze. Mój błąd. Dobra lekcja, wnioski wyciągnięte.
BILANS DNIA.
4 kokosy opróżnione z wody + około 3l wody. Ciśnienie na koniec dnia 118/78, puls 65. Cały dzień w ruchu, więc nie było czasu na łaknienie. Wieczorem smarowanie olejem kokosowym mocno kolorowej skóry. Poza tym wszystko jak najlepiej 🙂