20.01.2018 – 12 Dzień postu na wodzie kokosowej ( pół na pół z wodą).
Zacząłem pisać ten post 21.01 o godz. 5:30… dlaczego mnie to nie dziwi? Wczoraj był kolejny dzień pełen wrażeń, także padłem przed godz.21, więc 9 godzin snu tutaj to na razie mój pozytywny rekord.
Poranek na plaży
Chyba zaczyna mi się podobać tradycja przejażdżki o świcie na plażę, tu się dużo dzieje. Dzisiaj przyglądałem się, skąd się biorą muszelki na naszyjniki, które później sprzedają głównie dziewczynki na mieście. Płukaniem piasku w trakcie odpływu zajmują się głównie starsze kobiety, natomiast montażem i sprzedażą głównie małe dziewczynki. Kupiłem wcześniej takie 2 po 5php (0,10$).
Przygotowania na wyjazd
Wyciągnął dzisiaj mój dziewiczy pokrowiec do zdjęć podwodnych Aquapac. kupiłem go tuż przed wyjazdem, więc dzisiaj potestuję, co prawda nie zapowiadają się zdjęcia raf, ale może to i lepiej, pouczę się. Był problem z dopasowaniem, bo ciężko wchodził w mój zestaw Canon 5D mkII + obiektyw 24-105, ale olej kokosowy delikatnie naniesiony na wewnętrzną część pokrowca ułatwił sprawę. Pokrowiec ma szkło na obiektyw, więc jakość fotografii powinna być ok.
Wycieczka do Bantayan Island Nature Park i Lalio’s Cave
Punktualnie o godz. 8 zebrała się nasza grupka. Miały być 15 osób… przyszło 20. Na szczęście tym razem wynająłem większy pojazd i zmieściliśmy się, chociaż niektórzy na kuckach. Cena za transport w dwie strony 2000 php, czyli wyszło 100 php (2$)/os.
Myślałem, że google pomyliło się oceniając przejechanie dystansu 10km na ponad 30min… ale niestety wujek google rzadko się myli. Wytrzęsło nas niemiłosiernie. Myślę, że rowerem było by bardziej komfortowy i wcale niedługo wolniej… no i za darmo.
Dojechaliśmy do dumnie brzmiącego Bantayan Island Nature Park. Wpłata 200php/os (dla nas 10% zniżki) i mamy wszystkie “atrakcje” opłacone. Dokładnie nie wiem co, ale chyba basen, fish spa…
Na terenie parku znajdują się zwierzęta, jak mówił Grzegorz: ostatnie, z dziko żyjących na wyspie których nie zjedli. Nie fotografowałem, bo były w okropnych warunkach. Nasi obrońcy zwierząt mieliby co tutaj poprawić, serce się krajało.
Trafiliśmy najpierw na basen, gdzie mogłem przetestować w końcu maskę, płetwy i aparat w obudowie, dziewczyny rozpoczęły smażing i sesje fotograficzne, słońce dopisało.
Pierwsze doświadczenia z użycia pokrowca: nie fotografować na najszerszym kącie, bo w każde pojawia się osłona, dobrze sprawdził się żel zabezpieczający przed parowaniem, nie trzymały się krople na szkle. Dziękuję córo za prezent 🙂
Po basenie przyszła kolej na fish spa… czyli karmienie rybek naszą zrogowaciałą skórą. Ewidentnie rybki miały więcej pracy przy męskich nogach niż przy kobiecych. Widać, kto nie chodzi do pedikiurzystki. Uczucie zabawne, takie łaskotanie, odciski po źle dobranych sandałach wyczyszczone, super uczucie 🙂
Bantayan Island Nature Park -Fish spa
Potem zapuściłem się w inne rejony Resortu. Moją uwagę zwróciły apartamenty, na których były dumnie napisane tabliczki: Comfort room. No cóż – komfort inaczej definiuje się na Filipinach 😉
Przeszedłem się po plaży, dosyć urokliwe miejsce i w pełni wysuszony zaległem w cieniu czekając na Grzegorza, który miał poprowadzić pierwszą grupę do groty.
O godzinie 12 zebraliśmy pierwszą grupę 10 osób poszliśmy na piechotę do jaskini Lalio’s Cave, trochę zakolami, ale prowadziła tam jedna ścieżka, był znak na głównej drodze, więc łatwo trafić samemu.
Grzegorz osłabiony przełomem kwasiczym miał trochę problemu, ale wsparty przez niektórych dojechał 🙂
Na miejscu grupa młodych Filipińczyk, wpłaciliśmy prywatnie po 20 php (0,4$) i zaczęliśmy się wpasowywać do niewielkiego otworu.
Wewnątrz półmrok, z trudnością schodziliśmy po ostrych skałach, bardzo przyła się czołówka, którą wziąłem ze sobą. Naszym oczom ukazało się małe podwodne jeziorko o krystalicznie czystej wodzie, głębokość około 160 cm.
Pierwsze wrażenia po zanurzeniu niesamowite, spokój i regeneracja sił, które po ostrym słońcu naprawdę zrobiły nam bardzo dobrze. Ponieważ grupa młodych filipińczyków “umilała” nam pobyt – trudno było medytować, ale i tak fajnie. Woda mineralna chyba, można było na niej się unosić prawie nie ruszając się. Po godzinie dobiła do nas druga grupa wygrzana na słońcu. Ponad godzina w takiej wodzie każdemu z nas wróciła siły, szczególnie Grzegorzowi, który od rana był umierający z powodu przełomu kwasiczego.
Przy wejściu do groty jest szałas, gdzie poczekaliśmy na pławiących się i około godz. 15 ruszyliśmy z powrotem.
Po powrocie kolejna porcja ziółek od Grzegorza, potem wykład doktora Janusza Kołodziejczyka n/t klawiterapii oraz praktyczny pokaz podstawowych technik. Jest to prostsza i bardziej wszechstronnie działająca metoda niż akupunktura. Wydaje się, że przy pomocy pęku zaostrzonych patyczków można pomóc w wielu dolegliwościach. Doktor opowiadał o efektach leczenia stwardnienia rozsianego i skoliozy. Prowadzi też kursy. Więcej znajdziecie na www.klawiterapia-kolodziejczyk.pl.
http://www.klawiterapia-kolodziejczyk.pl
BILANS DNIA.
3 kokosy opróżnione z wody + tylko 2l wody, ale dużo nawodnienia przez skórę. Ciśnienie 126/92, puls 65. Nastrój bardzo dobry, brak łaknięcia, na wieczór słońce i wrażenia zrobiły swoje i padłem o 20:30.