Ogadanka Maćka głównie n/t samoleczenia wad wzroku
Ogadanka Maćka głównie n/t samoleczenia wad wzroku
Pogadanka Maćka głównie n/t samoleczenia wad wzroku

28.01.2018 – Czwarty dzień wychodzenia z postu

Dzisiaj zdjęcie porannego posiłku odpuszczam, chociaż jak zwykle był apetyczny.

Poranna pogadanka Maćka

Po godzinie 10 Maciek zrobił nam bardzo ciekawą pogadankę o zdrowym życiu. Było trochę o olejach rafinowanych. Szczegóły technologiczne produkcji i odzysku oleju spożywczego z odpadów – makuch,  skutecznie zniechęciły mnie do kupowania olejów sklepowych oraz zamawiania smażonych potraw w restauracjach i znowu skierowały moją uwagę na wytłaczarkę domową. Głównym tematem pogadanki były oczy. Jak o nie dbać? Jak redukować samemu wady, które okuliści uważają za rozwojowe i wymagające ciągłych inwestycji w coraz to mocniejsze szkła.

Wykład Maćka
Wykład Maćka

Maciek 1,5 roku temu ważył 108 kg i miał wadę wzroku na poziomie +3,5. Sama zmiana trybu życia i odżywiania skutkująca redukcją wagi o ponad 30kg spowodowała zmniejszenie wady wzroku do +2. Dalsze zmniejszenie wady do +1 osiągnął poprzez ćwiczenia wzroku. Opowiadał nam o tych ćwiczeniach, przedstawił też ciekawe propozycje książkowe i możliwości kursów weekendowych u Siergieja Litwinowa (joga dla oczu), na których można zdobyć wiedzę n/t przywracania poprawnego widzenia. Koszt takiego kursu jest mniejszy niż dobre okulary progresywne.

Polecana lektura
Polecana lektura
Polecana lektura
Polecana lektura
Polecana lektura
Polecana lektura
Polecana lektura
Polecana lektura

Na koniec były ćwiczenia praktyczne.

Ćwiczenia praktyczne
Ćwiczenia praktyczne
Ćwiczenia praktyczne
Ćwiczenia praktyczne

Zamieszczam fragment pogadanki.

Maciek opowiadał też o zasadzie działalnia okularów ajuwerdyjskich, które wczoraj zakupiliśmy i jak za ich pomocą ćwiczyć wzrok. Następna pogadanka we wtorek.

Urodziny Grzegorza, Romka i Rafała.

Popołudnie minęło na przygotowaniach do urodzin trzech współorganizatorów wyprawy. Lokalne “butiki” przechodziły nawałnicę naszych pań, które szukały kreacji na wieczór. Kosmetyczki i fryzjerki w mieście miały pełne ręce roboty 😉

Sam zainspirowany zakupami innych nabyłem lokalną tradycyjną koszulę. Dziwnie trochę przypomina wzorem motywy białoruskie lub ukraińskie 😉 Być może to lepiej, jak założę latem w Polsce, nie będę zbyt egzotycznie wyglądał.

tyle radości z zakupu koszulki :)
tyle radości z zakupu koszulki 🙂

Jedzonko było interesujące, zupa rybna, ryż, wodorosty… oraz lody bez cukru i torty. Pewne sprawy, jak rozciągnięcie podawania posiłków na ponad 2 godziny i montaż oświetlenia po ciemku w trakcie trwającej imprezy to już typowe dla Filipińczyków nie przejmowanie się drobnostkami.

Zabawa rozkręciła się głównie dzięki naszym solistom Ewie i Robertowi, którzy wykazali się wielkim talentem piosenkarskim i umiejętnością zachęcenia wszystkich do zabawy przez ponad 3 godziny.

Ewa i Robert
Ewa i Robert

Maciek z żoną Olą (jak podkreśla – PIERWSZĄ) otwierają parkiet… tzn piaskownicę 🙂

Ewa i Robert rozkręcili imprezę.

Kilka kadrów od Romana Klimczyka, ja w roli “stojaka”.

Większość z nas skończyła imprezę około 23-24, chociaż najwytrwalsi odeszli od stołu około 6 rano.

BILANS DNIA.

Tak sobie pomyślałem, że skończę ten bilans pisać. Ciśnienie unormowane, nastrój super. Wiele ciekawych doznań kulinarno-towarzyskich.

Jedyny kłopot to trudno gojące się od ponad tygodnia drobne rany na nogach. Przyjeżdżającym radzę oklejać takie ranki i nie kąpać się w morzu, chyba jest jakaś bakteria, która powoduje stany zapalne albo muchy, które szybko składają swoje jajeczka. Tak czy inaczej kilkanaście osób miało lub ma z tym problem i niektórzy biorą antybiotyki. Ja smarowałem jodyną, ale dzisiaj polecono mi maść cynkową, zobaczymy.

Warto z Polski wziąć maść z antybiotykiem na takie skaleczenia.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.