28.02.2018. Podsumowanie organizacyjne, czyli co mi się podobało, co mniej…
Przez poprzednie 6 lat Grzegorz Śleziak (Biały Saibaba) jeździł na Filipiny na głodówki najpierw sam, potem grupa się powiększała. W ub. roku było już ponad 20 osób i wtedy trafiłem na stronę na fb Wyprawa na Filipiny i postanowiłem na przyszły ro dołączyć.
Zainteresowanie wyjazdem w 2018 roku było znacznie większe (ponad 200 osób) i konieczne stało się powołanie komitetu społecznego i stworzenie regulaminu dla osób, które wyraziły chęć wspólnego wyjazdu. Cała komunikacja odbywała się na stronie filipiny.bialysaibaba.pl. Trochę to wyglądało amatorsko, ale miało na celu uporządkowanie spraw organizacyjnych bez nadmiernego podnoszenia kosztów. Większość czynności, czyli zgłoszenia, bilety, ubezpieczenia itd. koordynował Roman Klimczyk.
Wyprawa na Filipiny była moim pierwszym wyjazdem w ten rejon świata i jednocześnie pierwszym kontaktem z głodówką czy postem. Swoje nadzieje i obawy opisałem w pierwszym poście bloga. Teraz chciałbym podsumować moje wrażenia organizacyjne po powrocie.
Plusy dodatnie organizacji wyprawy 🙂
+ Wyspa Bantayan
Wyspa urokliwa, jednocześnie nie zdominowana jeszcze przez turystów. W rejonie miasteczka Santa Fe wzdłuż plaż usytuowane były ośrodki wczasowe w różnym standardzie, natomiast 100m wgłąb wyspy życie toczyło się filipińskim rytmem. Nie mam porównania z innymi rejonami Filipin i trudno mi ocenić, czy wszędzie jest tak zaniedbana infrastruktura i bałagan. Być może jest to cena za nie w pełni skomercjalizowany rejon. Dzięki temu ceny na wyspie także są niższe i np. za kokosy płaciliśmy po 20 peso (0,40$), czyli 2x taniej niż np. w Cebu.
W każdym bądź razie wschody i zachody słońca były zawsze wyjątkowe.
+ Nocleg
Jako żarłok największe obawy miałem co do tego, jak zareaguję na brak stałych posiłków. Dlatego też, żeby uniknąć niepewności i zapewnić sprzętowi fotograficznemu i komputerowemu odpowiednie warunki (musiałem niestety pracować trochę), zarezerwowałem wcześniej hotel. Adelaida okazała się przyjaznym miejscem i z punktu widzenia Europejczyka stosunkowo tanim. Za cenę 350$/osobę/26dni mieliśmy z Tadeuszem pokój 2-osobowy z tarasem, dobrą klimatyzacją, sprzątaniem pokoju i wymianą pościeli co 2 dni, bezpłatnymi rowerami, bezpłatną wodą z dystrybutora oraz praniem naszych rzeczy i dostępem do kuchni.
Dostępne były także tańsze kwatery w cenach nawet od 70$/26 dni. Miały swoje zalety, ale też niedogodności. Opisałem je we wcześniejszych postach.
+ Doświadczenie Grzegorza
Grzegorz Śleziak (Biały Saibaba) przyjeżdża na Bantayan od 6 lat, od kiedy sam potrzebował pomocy zdrowotnej i wyleczył się z boreliozy i raka prostaty. Historię jego wyjazdów można prześledzić tutaj.Jego doświadczenie w przeprowadzaniu głodówek i znajomość lokalnych ziół były dla nas nieocenione.
Grzegorz Śleziak o ziołach i nie tylko
Grzegorz przygotowywał nam też za drobną opłatą kilka rodzajów ziół na różne schorzenia.
+ Pogadanki dr Kołodziejczyka
Przez część wyjazdu towarzyszył naszej grupie dr Janusz Kołodziejczyk.
Przedstawił nam się jako lekarz z ponad czterdziestoletnią praktyką – położnik, ginekolog, a przez ostatnie ponad dwadzieścia lat, lekarz rodzin(ny) – omnibus, a więc lekarz; dzieci i dorosłych, mężczyzn i kobiet – wszystkich. Fascynat Medycyny Naturalnej (akupunktury, irydologii, homeopatii, medycyny manualnej, apiterapii, dietetyki, hipnoterapii etc…). Utworzył w Koszalinie pierwszy w Polsce profesjonalny Ośrodek Medycyny Naturalnej, skupiający ponad dwadzieścia osób. W kręgu jego zainteresowań; były i są również GŁODÓWKI LECZNICZE. Jest ich zdecydowanym zwolennikiem (propagatorem jak i uczestnikiem) i uważa je za jedne z najskuteczniejszych sposobów terapii zachowawczej oraz profilaktyki zdrowia i urody.
Bardzo interesujące były pogadanki n/t głodówki i zdrowego stylu życia.
dr. Janusz Kołodziejczyk promuje klawiterapię
+ Pogadanki Maćka Kowalewskiego n/t dobrego życia.
Maciek opowiedział nam otwarcie historię swojej przemiany, jak w ciągu 2 lat schudł ponad 40 kg, w naturalny sposób poprawił swój wzrok o 3 dioptrie i ogólnie pozbył się kilku problemów zdrowotnych i mentalnych.
Fragmenty pogadanek Maćka
+ Bardzo dobre jedzenie na wyjście z głodówki
Dzięki nawiązania dobrych relacji z Delmą, właścicielką Budyong Beach Resort mieliśmy przygotowane według przepisów Grzegorza zupki z ponad 30 warzyw oraz sałatki owocowe na śniadanie.
Zupki warzywne były dla mnie na tyle pyszne, że muszę się przyznać do kilku dokładek, które przeważnie brałem. Stanowiły oprócz raju dla wzroku i podniebienia bogate źródło błonnika niezbędnego przy wychodzeniu z głodówki i delikatnie uruchamiały na nowo nasz system trawienny.
Przekrój dostępnych lokalnych owoców mieliśmy okazję spróbować w formie wieloowocowych sałatek serwowanych na śniadania w Budyong Beach Resort przez Delmę. Sałatka wieloowocowa zawierała: ananas, chicos, star apple, dragon fruit, water melon, jack fruit, papaja, mango, banany i całość przykryta wiórkami ze świerzego kokosa. Przybrana kwiatami lipi lipi, które też się je.
Symfonia smaków.
Plusy ujemne organizacji wyprawy 😉
- Największym minusem było zorganizowanie wyjazdu dla ponad 100 osób w jednym okresie. Spowodowało to trudności logistyczne i komunikacyjne. Wszyscy się zgodzili, że grupa powinna być nie większa niż około 40 osób.
- Rozrzucenie grupy w kilkunastu punktach noclegowych na mieście spowodowało trudności komunikacyjne, brak wzajemnego wsparcia i integracji szczególnie tuż po przyjeździe. Ponieważ dopiero na miejscu były przydzielane lokale, oczekiwania niektórych głodówkowiczów odnośnie standardu i ceny znacząco rozminęły się z możliwościami lokalowymi. Spowodowało to w pierwszych dniach trochę napięć i zawirowań organizacyjnych.
- Oczekiwania grupy i dr Janusza Kołodziejczyka odnośnie możliwości korzystania z jego porad bardzo się rozminęły. Efektem był brak dostępnego lekarza i porad niezbędnych w przypadku wystąpienia problemów zdrowotnych, a takie niestety wystąpiły.
- Zioła przygotowywane przez Grzegorza były wspaniałym pomysłem, ale dostępne tylko raz dziennie i czasami w ograniczonej ilości nie zaspokajały potrzeb,
- Brak wcześniejszych zaleceń od Grzegorza odnośnie sprawdzonego przez niego sposobu przeprowadzania głodówki spowodował pewien chaos i różne sposoby prowadzenia głodówki lub postu przez głodujących.
- Okres 26 dni pobytu na wyspie to było dla mnie za krótko na 20-dniowy post na wodzie kokosowej, gdyż nie wystąpił przełom kwasiczy. Przy poście na wodzie kokosowej trzeba przyjechać na 2 miesiące lub przeprowadzić post suchy lub wodny, które przyśpieszają przełom kwasiczy. Trzeba wtedy zarezerwować czas na wyjście z postu.
- Powrót do Polski w lutym to około 40 stopni różnicy temperatur i organizm zareagował przeziębieniem, myślę, że powrót w marcu będzie lepszym pomysłem.
- Roman Klimczyk wziął na siebie za duży ciężar organizacyjny i zbyt wiele spraw starał się niepotrzebnie uzgadniać indywidualnie – przez to nie miał szansy uwzględnić wszystkich postulatów i powstały pewne zadrażnienia z niektórymi uczestnikami wyjazdu.
- Nie wszyscy posiadali dostęp do internetu, czasami bez tego trudno było poinformować o planowanych działaniach.
- Kolacje ustalone na godz. 17 serwowane były nawet z 2-godzinnym opóźnieniem, było to za późno. Jak dla mnie były też zbyt obfite, lepiej czułem się po samych zupkach. Niestety, posiłki były tak pyszne, że nie potrafiłem odejść od stołu, dopóki nie opróżniłem talerza.
W mojej ocenie pomysł na wyjazd głodówkowy na Filipiny sprawdził się, ale powinien zostać zrealizowany komercyjnie i dopracowany organizacyjnie. Grupa maksimum 40 osobowa zakwaterowana najwyżej w 2 ośrodkach w pobliżu siebie (standard średni i ekonomiczny). Osoby decydujące się na wyjazd powinny znać koszty, dostępny standard i zakres świadczeń organizatora.
______________________________________________
Wpisy pojawiają się nieregularnie, więc jak kogoś to interesuje, proszę wybrać opcję: